2007-04-30

Pracownik miesiąca

Właśnie obejrzałem film pt. Pracownik miesiąca (link poniżej). Krytycy oceniają go jako głupawą komedię - i jest to prawda, ja jednak zauważyłem w nim pewien dodatkowy sens.

Nieco ponad miesiąc temu napisałem o polskich szefach, którzy są najlepsi na świecie. Otóż ten film tą tezę potwierdza! Albo przynajmniej potwierdza, że od szefów polskich gorsi są amerykańscy.

Ale do rzeczy. Film opowiada o tzw. "życiu sklepowym" pracowników amerykańskiego hipermarketu. Otóż to. Pracownicy ci prowadzą w pracy niezwykle bogate życie pozazawodowe. Podkreślam: pozazawodowe, w pracy. A domyślasz się już, Drogi Czytelniku, kto za to płaci?

Oczywiście, za ich romanse w pracy płaci pracodawca. Chociaż "płaci" to niezbyt odpowiednie określenie, bo przecież pracodawca im za to wcale nie płaci, a przynajmniej nie robi tego świadomie. Oni natomiast go bezczelnie okradają, defraudując czas, który powinni poświęcić na pracę!

Okradają go też zresztą na wiele innych sposobów: celowe niszczenie towaru, aby kupić "przypadkowo zniszczony" po niższej cenie, brak pełnej koncentracji na wyznaczonych celach, prowadzący do niższej efektywności, granie w karty pomiędzy paletami towaru, wzajemne sabotowanie swoich działań w imię nieformalnych i niezleconych rywalizacji między sobą itd.

Nasuwa się więc pytanie: jak to możliwe, kto do takiej sytuacji dopuścił? Odpowiedź jest równie prosta, jak i wnioski z niej wypływające: kadra menedżerska w tym markecie jest niekompetentna i kompletnie nieprzygotowana do zarządzania pracownikami tego pokroju. A gdyby przeciętny widz się tego nie domyślił, dodano w filmie wątek starszego brata dyrektora marketu, w którym wychodzi w dość brutalny sposób niedojrzałość umysłowa i emocjonalna tegoż dyrektora.

Problem jest jednak poważny: o ile tego jednego dyrektora można (i trzeba) zwolnić (pomijając już fakt, że jest to film), to to tysięcy dyrektorów realnych, amerykańskich hipermarketów, zwolnić i dobrze zastąpić w praktyce się nie da. Nie da się, gdyż Amerykanie nie są generalnie dobrze przygotowani do rządzenia. Mają wprawdzie (statystycznie) lepsze możliwości umysłowe oraz wykształcenie, przez co może i lepiej radzą sobie w wolnych zawodach, jednakże w strukturach hierarhicznych kompletnie sobie nie dają rady.

Wzorem mogą być tutaj właśnie polscy szefowie. Przypatrzmy się sieciom marketów Biedronka, lub Tesco. Czy możliwe jest w ich marketach, aby pracownicy poza swoim czasem pracy jeździli z nudów na wrotkach po powierzchni handlowej? Oczywiście nie, i to nawet z dwóch względów. Po pierwsze, wstęp do powierzchni handlowej jest ściśle limitowany, aby wyeliminować pracowników nieuczciwych, potrafiących np. zjeść firmowe jabłko bez płacenia za nie (kradzież), czy wykonać dowolną ze "sztuczek" pokazanych w filmie.

Po drugie, w dobrej firmie pracownik nie powinien nigdy mieć czasu na nudzenie się. Prace wykonywane w hipermarkecie w większości mają tę fascynującą zaletę, że mogą być wykonywane po bardzo krótkim przeszkoleniu, a zatem nie ma potrzeby przyporządkowywania konkretnych pracowników do konkretnych prac wg unikalnych kwalifikacji. Jeśli zatem półki z towarem są w danym momencie dobrze ułożone, pracownicy z nimi związani mogą rozpocząć np. mycie toalet. Jeśli toalety są umyte, z pewnością znajdzie się wiele innych, fascynujących dla młodego człowieka zajęć.

I właśnie na tym polega przewaga polskich firm (i ich kadry menedżerskiej) nad amerykańskimi odpowiednikami. W Ameryce firmy dysponują znacznie silniejszymi finansami, a jednak ich stopy zwrotu są proporcjonalnie znacznie mniejsze. Jedną z głównych przyczyn takiego zjawiska jest właśnie złe zarządzanie pracownikami. Polski pracownik aktywnie przyczynia się do budowania potęgi swojego Pracodawcy, podczas gdy amerykański bezczelnie gra w karty...

http://employee.of.the.month.filmweb.pl/

2007-04-02

Odszedł wielki człowiek...

W dniu dzisiejszym Naród polski z bólem przyjął wiadomość o śmierci wielkiego człowieka, prekursora polskiego Biznesu, Lecha Grobelnego...

Lech Grobelny w świecie wielkiego biznesu zadebiutował już w latach 70-tych ubiegłego wieku, organizując ogólnopolski handel obrazkami z wizerunkiem Karola Wojtyły. W 1989 roku był już właścicielem studiów fotograficznych, sieci kantorów, firmy Dorchem oraz Bezpiecznej Kasy Oszczędności, oferującej znacznie wyższe oprocentowanie lokat, niż państwowe PKO.

Zawiść ludzka nie zna jednak granic. I tak w latach 90-tych Lech Grobelny popadł w niełaskę, czego najbardziej prawdopodobnym powodem był majątek, którego udało mu się dorobić ciężką pracą własnych rąk. Został on aresztowany i oskarżony o wyłudzenie 8 miliardów starych złotych. Niesłusznie skazany, przesiedział w więzieniu 5 lat, aż do prawomocnego oczyszczenia z zarzutów w 1997 roku przez Sąd Apelacyjny w Warszawie.

Kolejne 8 lat zajęła, przegrana niestety, batalia o zadośćuczynienie za straty moralne, spowodowane niesłusznym aresztowaniem. Batalia, w której górą okazał się pazerny aparat państwowy...

Wiadomość o śmierci tego wielkiego człowieka jest tym smutniejsza i bardziej szokująca, iż podano informację, że na jego ciele znaleziono ranę kłutą, co może świadczyć o morderstwie...

Mistrzu! Odszedłeś od nas, ale my Cię nie zapomnimy! Ty wytyczałeś nam szlaki, pokazywałeś drogę... Ciebie teraz zabrakło, ale będziemy teraz sami podążać tą drogą, ustalając nowe standardy biznesowe, nową jakość i polską solidność!

2007-04-01

Polacy: katolicy, czy katole?

Na Onecie ukazał się właśnie bardzo ciekawy artykuł. Link do niego podaję na dole, teraz natomiast go zacytuję na wypadek, gdyby znikł:

Polacy to religijni analfabeci - wynika z badań, jakie dla "Newsweeka" przeprowadziła firma SMG/KRC.

Tylko 20 proc. osób, określających się jako wierzący katolicy, umie wymienić dziesięć przykazań, a ponad 30 proc. nie zna żadnego. Jedynie 18 proc. potrafi podać imiona czterech ewangelistów, a prawie 43 proc. z tych, którzy określają się jak głęboko wierzący, jest zdania, że można wyspowiadać się z grzechu pierworodnego.

Polacy ciągle chętnie określają się mianem katolików, jednak ich wiara ma coraz mniej związków z nauką Kościoła. Coraz częściej staje się zbiorem zupełnie prywatnych wyobrażeń.
Sondaż przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 1000 dorosłych Polaków. Tekst i pełne wyniki badań w świątecznym numerze "Newsweeka".

Jednocześnie 97% Polaków deklaruje się jako wierzący. Jak to więc jest? Czy rzeczywiście wierzą oni w jakieś swoje prywatne wyobrażenia i przesądy? I w co właściwie wierzą fani Ojca Dyrektora? Co daje im taką energię do niszczenia tego kraju i zatruwania młodych umysłów jego wymysłami?

Zapraszam Cię, Drogi Czytelniku, do opisania Twojej wiary i przeżyć religijnych...

http://wiadomosci.onet.pl/1512462,11,item.html