2007-10-21

Wybory i demokracja

Przed chwilą wziąłem udział w dzisiejszych wyborach. To wspaniałe, że po kilkudziesięciu latach zniewolenia możemy uczestniczyć w wolnych wyborach.

Wrzucając wypełnioną kartę do urny wyborczej, naszła mnie jednak pewna zaduma. Czy to rzeczywiście dobrze, że ogół społeczeństwa może głosować? Do czego nas to doprowadzi?

Szczerze mówiąc, mam poważne wątpliwości, czy taki np. kasjer hipermarketowy powinien mieć prawo głosu. Bo i na kogóż on może zagłosować? Pamiętajmy w końcu, że przeciętny pracownik fizyczny jest na ogół nastawiony antybiznesowo, a co za tym idzie, istnieje realne niebezpieczeństwo wspierania przez niego partii, które rozwój Polski jedynie zahamują, odstraszając zagranicznych inwestorów i czyniąc zatrudnianie polskich pracowników nieopłacalnym.

Po krótkim myśleniu dochodzę do wniosku, że prawo głosu powinny mieć jedynie osoby w pełni niezależne finansowo - jak np. właściciele firm, członkowie zarządu, dyrektorzy i ewentualnie jeszcze kierownicy. Oczywiście takie rozwiązanie też jest wadliwe, mianowicie daje prawo głosu spadkobiercom fortun, którzy osobiście wcale nie muszą być nastawieni probiznesowo, pomijając jednocześnie przedstawicieli wolnych zawodów takich, jak choćby prawnicy, którzy mogliby przecież dokonać naprawdę wartościowego wyboru.

Wydaje mi się jednak, że gdyby przemyśleć sprawę dokładniej, dałoby się z pewnością ustalić optymalną listę grup osób uprawnionych do głosowania. Osób, które byłyby w stanie dokonać mądrego i rzetelnego wyboru, dzięki któremu Polska mogłaby się rozwijać w niespotykanym w innych krajach tempie.